Aktualności ośrodka duszpasterskiego PMK w Zug

Ekstremalna Droga Krzyżowa 18.03.2016

 

W piątek 18 marca wyruszyliśmy na Ekstremalną Drogę Krzyżową. Trasa naszej modlitwy wiodła od Zugu do Merenschwand. Zmęczeni, ale przepełnieni wewnętrzną radością dotarliśmy w komplecie do celu wędrówki, gdzie w kościele parafialnym przywitał nas niezwykle życzliwy proboszcz wspólnoty ks. Jerzy Chłopeniuk. Po wspólnej Eucharystii, celebrowanej w uroczystość św. Józefa, wróciliśmy do Zugu, gdzie Siostry Klawerianki przygotowały wspaniałe śniadanie. Serdecznie dziękujemy wszystkim zaangażowanym w to dzieło: s. Elżbiecie Burdak - inicjatorce Drogi Krzyżowej oraz wszystkim uczestnikom. 

 

Wrażenia uczestniczki Ekstremalnej Drogi Krzyżowej

Na pewno nie jestem jedyną, której w Kościele czegoś brakuje.  Niemal co niedzielę, mam wrażenie, że Msza jest skierowana bardziej ku wiernym w podeszłym wieku albo wydaje mi się ona oderwana od rzeczywistości. Tak jakby moja wiara była czymś zbyt ważnym dla moich codziennych problemów. Jakbym nie była wystarczająco doświadczona życiem, by zrozumieć podniosłość tych rozważań.

 

Naturalnie więc, kiedy usłyszałam o Ekstremalnej Drodze Krzyżowej - zachwyciłam się. Co za wspaniały pomysł! W końcu coś, co nie polega na siedzeniu w kościele i przysypianiu przy głosie kapłana.  Tego mi właśnie wśród tych wszystkich nabożeństw brakowało. "Podejmiesz wyzwanie?" pytali na Facebooku i to wystarczyło, by wypełnić mnie ekscytacją.

 

Wydaje mi się, że EDK, w której uczestniczyłam w Zugu, była inna od tych w Polsce, ale jednocześnie  chyba taka sama. Szliśmy i szliśmy. Szybko. Tempem, które i dla moich młodych nóg wydawało się za szybkie. Zgubiliśmy szlag, znaleźliśmy nowy, przejeżdżające obok nas samochody zwalniały, Policja zaczepiła nas pod byle pretekstem, nawet konie wydawały się na nas gapić. A my szliśmy.
Byłam zmęczona i zziębnięta. Zastanawiałam się jak długo jeszcze, ale mimo zmęczenia przyspieszałam marząc, by trasa prowadziła pod górę, byle tylko wysiłek mnie rozgrzał. I rozgrzewał. Ale zaraz zmęczenie narastało, a czas nie chciał płynąć szybciej nie ważne jak szybko szłam. W milczeniu.

 

Ach dzięki niebiosom za to milczenie! 

W końcu miałam aż nadto czasu na rozważenie wszystkich moich konfliktów z Bogiem. Ile trzeba przejść, by w końcu podjąć w pełni świadomą decyzję o , no właśnie o czym? Wierzyć wierzyłam od małego, podczas EDK wątpliwości żadne mnie nie opuściły, wciąż nie zgadzam się z wieloma naukami Kościoła, według których zawsze jednak starałam się przez życie iść. Czym więc była moja decyzja? No właśnie -  idźmy razem.

 

Czy Bóg do mnie przemówił? Czy poczułam jego obecność? A gdzie tam. Na głosy w głowie prędzej bym zareagowała strachem niż radością, ale przechodząc tę Ekstremalną Drogę Krzyżową, dotarło do mnie jedno: On już przez to przechodził. I nie mówię o Drodze Krzyżowej, ale o życiu. On wie jak to jest. On je przeżył.

Teraz idziemy więc przez moje życie razem. Przez egzaminy na studiach, przez kłótnie z przyjaciółmi, przez czytanie książek, przez przepyszne domowe śniadanie. A gdy potrzeba, On broni mnie, a ja bronię Jego.

 

Dziękuję z całego serca parafii w Zugu za zorganizowanie tegorocznej EDK w Szwajcarii, dzięki czemu i ja mogłam ją przeżyć. Dziękuję Księżom za fantastyczną Mszę na jej zakończenie. I dziękuję ogromnie Siostrze za przepyszny żurek na śniadanie po. Tego mi w życiu było trzeba!

 

Asia